TŁUMACZÓW - SŁONECZNIK - Zielony Szlak Graniczny (108 km.)

TŁUMACZÓW – SŁONECZNIK 1423 m n.p.m. „ZIELONY SZLAK GRANICZNY”

Dzień 1 (25 lipca)

Tłumaczów – Przełęcz Sokołowska - Sokołowsko

Długość: 34.40 km. ↑1308 ↓1106

Dzień, jak co dzień tyle, że zupełnie inny. Dochodziła godzina szósta trzydzieści kiedy wraz z moim przyjacielem zameldowaliśmy się przed zieloną kropką w Tłumaczowie, by przemierzyć Zielony Szlak Graniczny biegnący wzdłuż granicy polsko-czeskiej i w piątek zameldować się na Słoneczniku (1423 m n.p.m.) w Karkonoszach.

Zielona kropka oznaczająca początek szlaku usytuowana była na słupie przy drodze, vis a vis przystanku autobusowego w odległości mniej więcej dwustu metrów od granicy polsko-czeskiej. Początek szlaku nie ma nic wspólnego z nazwą „graniczny”, ponieważ na pierwsze słupki graniczne natknęliśmy się dopiero po przejściu trzech kilometrów. Kiedy znaleźliśmy się już na granicy, zaczęliśmy nabierać wysokości, by po niespełna godzinie pokonując przewyższenie wynoszące ponad sto pięćdziesiąt metrów na docinku dwóch kilometrów, znaleźć się na Ptasim Szczycie 539 m n.p.m., leżącym całkowicie po czeskiej stronie. Nie zatrzymując się, po dwustu metrach dotarliśmy do skrzyżowania zielonego i niebieskiego szlaku prowadzącego z Nowej Rudy do czeskiego Broumova i obierając azymut na kolejne szczyty poruszaliśmy się skrajem łąki, a po wejściu do lasu rozpoczęliśmy kolejne podejścia, momentami dość mozolne na szczyty o nazwie Włodarz 668 m n.p.m., Wysoka 750 m n.p.m. oraz Głowy 743 m n.p.m.

Przez dwa ostatnie szczyty zielony szlak nie przechodził, omijając je w odległości kilkudziesięciu metrów.

Nie zatrzymując się sunęliśmy dalej i nagle znaleźliśmy się na tonącej w zieleni łące. To była Łąka Strzelecka, niezwykłe miejsce. Do tego miejsca prawie przez dziesięć kilometrów szlak prowadził przez zarośnięte łąki, chaszcze, pokrzywy mające prawie dwa metry wysokości i dodatkowo przez zwalone na szlak leszczyny, których ominięcie w zasadzie było awykonalne. Na ten odcinek warto się zaopatrzyć w preparat przeciwko kleszczom i założyć długie spodnie.

Ze Strzeleckiej Łąki ruszyliśmy dalej i znaleźliśmy się na szerokiej ścieżce leśnej, która z każdym metrem oddalała się od granicy. Po kilkunastu minutach dotarliśmy na szczyt o nazwie Czernina 723 m n.p.m., a następnie na Słoneczną Kopę 705 m n.p.m., które jak poprzednie szczyty, znajdowały się również w odległości około pięćdziesięciu metrów od szlaku. Kiedy znaleźliśmy się ponownie przy słupkach granicznych, zatrzymaliśmy się przy jakimś dziwnym postumencie. Korzystając z internetu ustaliłem, że prawdopodobnie było to miejsce, w którym kiedyś stał pomnik pamięci ofiar bitwy, która rozegrała się w tym miejscu w 1807 r. pomiędzy wojskami pruskimi i bawarskimi. Zbliżało się południe i czuć już było otaczający nas zewsząd skwar. Uzupełniliśmy płyny i podążaliśmy dalej, wśród towarzyszącego nam śpiewu ptaków. Z Rozdroża pod Słoneczną, rozpoczęliśmy kolejne już niezbyt wymagające podejście na Leszczyniec 720 m n.p.m. a po jego minięciu dotarliśmy do słupka granicznego, przy którym znajdował się Trójpański Kamień. Jest to kamień graniczny w kształcie trójbocznego ostrosłupa, który w 1732 r. postawiony został na styku dawnych granic Czech, Śląska i Hrabstwa kłodzkiego. Ponadto na kamieniu, znajdują się wykute oznaczenia herbowe ówczesnych właścicieli ziem. Przycupnęliśmy na chwilę i po uzupełnieniu kolejny raz płynów ruszyliśmy dalej bardzo przyjemną dość szeroką ścieżką wśród odbywającego się koncertu ptaków. Po około trzydziestu minutach znaleźliśmy się na szczycie o nazwie Czarnoch 725 m n.p.m., skąd mogliśmy pomiędzy drzewami podziwiać widoki na polską i czeską stronę. Zejście ze szczytu nie nastręczało żadnych problemów. Kiedy znaleźliśmy się na Przełęczy pod Czarnochem dotarliśmy do zabudowanej wiaty po czeskiej stronie, która zapraszała nas do odpoczynku. Dochodziła godzina 13, a nasze tempo wyraźnie spadło. Spojrzeliśmy na siebie i prawie równocześnie zdjęliśmy z pleców plecaki. Postanowiliśmy zrobić sobie trzydzieści minut odpoczynku, tym bardziej, że słońce cały czas grzało niemiłosiernie. Ciężko było się zebrać w dalszą drogę, ale kiedy już ruszyliśmy dalej mijaliśmy kolejne wzniesienia i znaleźliśmy się na Przełęczy Trzy Koguty z której rozpoczęliśmy mozolne podejście na Słodną 790 m n.p.m. Na szczycie kolejna przerwa. Po uzupełnieniu płynów oraz niedoborów cukru zebraliśmy się w dalszą drogę. Kolejnym naszym celem był szczyt o nazwie Płoniec 840 m n.p.m. a po jego zdobyciu mogliśmy dopiero cieszyć się rozległymi panoramami. Ponadto naszym oczom ukazała się również wieża na Ruprechtickim Szpiczaku, a także widoczne z tej perspektywy strome podejścia i zejścia, które jeszcze musieliśmy pokonać. Szlak z Płońca był bardzo malowniczy z pięknymi widokami. Kiedy po ponad trzydziestu minutach znaleźliśmy się na Ruprechtickim Szpiczaku 880 m n.p.m. byliśmy ledwo żywi. Ostre i mozolne podejście w ponad trzydziesto stopniowym upale zrobiło swoje. W niedalekiej odległości od wieży zrobiliśmy kolejny odpoczynek i podziwialiśmy Masyw Śnieżnika, Góry Bardzkie i Orlickie oraz Góry Kamienne i Góry Sowie. Dochodziła godzina piętnasta. Po krótkiej sesji zdjęciowej zebraliśmy się i ruszyliśmy dalej. Do Przełęczy Sokołowskiej pozostało nam jeszcze niespełna cztery kilometry i kolejne dwa do Sokołowska, gdzie mieliśmy nocować. Zejście ze szczytu Ruprechtickiego Szpiczaka to nie lada wyzwanie. Na długości niespełna czterystu metrów, obniżenie wyniosło prawie sto dwadzieścia metrów. Po chwili znaleźliśmy się na Przełęczy pod Granicznikiem i nie zatrzymując się, wzdłuż słupków granicznych obraliśmy azymut na Kopice 803 m n.p.m. Ze szczytu poruszając się delikatnie w dół, a następnie znów nabierając wysokości znaleźliśmy się na kolejnym dwu wierzchołkowym wzniesieniu o nazwie Kozina 796 i 793 m n.p.m. Piękne widoki roztaczające się na czeską stronę jak również na Włostową i Kostrzynę, zatrzymały nas na kilkanaście minut. Po uzupełnieniu płynów poruszając się płaskim odcinkiem szlaku po dwustu metrach dotarliśmy na kolejny szczyt o nazwie Kozi Róg 785 m n.p.m., z którego również można było podziwiać rozległe widoki na szczyty, które we wrześniu ubiegłego roku doprowadziły mnie przez moment do tego, że miałem naprawdę dość gór. Mam na myśli oczywiście, Garbatkę, Włostową i Kostrzynę w trakcie przemierzania szlaku Karpacz Biały Jar – Wałbrzych Centrum. Jednak z perspektywy czasu oceniam, że nasze relacje są więcej niż poprawne. Kiedy po kilku minutach dotarliśmy na Przełęcz Sokołowską musieliśmy czarnym szlakiem zejść do Sokołowska na zaplanowany nocleg. Na szczęście musieliśmy zejść ze szlaku jakieś dwa kilometry i uważam, że była to najlepsza opcja.





 










Dzień 2 (26 lipca)

Sokołowsko – Przełęcz Chełmska - Chełmsko Śląskie

Długość: 24.89 km. ↑734 ↓957

Z Centrum Zdrowego Wypoczynku w Sokołowsku wyruszyliśmy przed godziną dziewiątą. Świetne miejsce na wypoczynek. Przed nami były do pokonania niespełna dwa kilometry na Przełęcz Sokołowską i dalej zielonym szlakiem musieliśmy podążać na Przełęcz Chełmską, skąd znów musieliśmy zejść ze szlaku dwa kilometry na nocleg, który mieliśmy zaplanowany w Chełmsku Śląskim.

Kiedy znaleźliśmy się na Przełęczy Sokołowskiej na chwilę się zatrzymaliśmy by wykonać kilka zdjęć i spokojnym tempem rozpoczęliśmy podejście na szczyt o nazwie Średniak 782 m n.p.m., i dalej ze Średniaka bardzo stromym zejściem, poruszaliśmy się do wsi Nowe Siodło. Na odcinku około dziewięćset metrów wytraciliśmy ponad dwieście czterdzieści metrów wysokości. Po wyjściu z lasu poruszając się łąkami dotarliśmy do wsi Nowe Siodło, skąd szlak odbił od granicy i dalej prowadząc przez łąki dotarł do wsi Golińsk i by ponownie po następnych pięciu kilometrach dotrzeć do granicy. Wkroczyliśmy w Góry Stołowe, a w zasadzie ich pasmo Zawory i poczuliśmy już lekkie zmęczenie. Postanowiliśmy jednak sobie, że dojdziemy na przejście graniczne w Mieroszowie/Zdanov, na którym znajduje się wiata i tam zrobimy sobie przerwę. Po minięciu Mieroszowskich Ścian 665 m n.p.m po dwóch kilometrach poruszając się praktycznie przez cały czas w dół znaleźliśmy się na przejściu granicznym. Przed zadaszoną wiatą postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę. Na Przełęcz Chełmską, gdzie mieliśmy zakończyć dzisiejszy etap pozostało nam mniej więcej siedem kilometrów. Po trzydziestu minutach ruszyliśmy dalej, a szlak ponownie odbijał od granicy i prowadził nas do wsi Łączna. Dość szybko znaleźliśmy się przy ZOO, a przez moment poruszaliśmy się zielonym i niebieskim szlakiem (Karpacz Biały Jar – Wałbrzych), którym wędrowałem we wrześniu ubiegłego roku. Po przejściu przez Łączną swoje kroki skierowaliśmy na szczyt Zielonka 700 m n.p.m. Już przed Przełęczą Strażnicze Naroże, kiedy szlak po pięciu kilometrach ponownie połączył się ze słupkami granicznymi, rozpoczęliśmy podejście, które okazało się dość męczące. Kiedy znaleźliśmy się na szczycie Zielonka 700 m n.p.m. uzupełniliśmy płyny i po chwili ruszyliśmy dalej mijając kolejne wzniesienie o nazwie Stróżnice 697 m n.p.m., po czym znaleźliśmy się na Przełęczy Chełmskiej. Tutaj moglibyśmy zakończyć już dzisiejszy etap, ale musieliśmy się jeszcze dostać do oddalonej o niespełna dwa kilometry kwatery, która znajdowała się w samym centrum Chełmska Śląskiego. Pisząc ten tekst jestem szczęśliwy, że mogę doświadczać tego bardzo przyjemnego rodzaju zmęczenia. Myślę, że mój kompan ma również takie same odczucia

























Dzień 3 (27 lipca)

Przełęcz Chełmska – Przełęcz Lubawska

Długość: 27.68 km. ↑1215 ↓1282

Dochodziła godzina ósma trzydzieści kiedy znaleźliśmy się na Przełęczy Chełmskiej dzięki uprzejmości właściciela kwatery, który zobowiązał się nas podwieźć. Malowniczą szeroką ścieżką rozpoczęliśmy na dzień dobry mocne podejście w kierunku szczytu o nazwie Skałka 670 m n.p.m. Po początkowym stromym podejściu, szlak się wypłaszczył i spokojnym tempem dotarliśmy na szczyt, mijając po drodze liczne punkty widokowe, z których można było podziwiać widoki na najbliższą okolicę. Kolejnym naszym celem był punkt na mapie Bijakowa 533 m n.p.m. oddalona o jakieś pięć kilometrów. Poruszając się przez cały czas lasem, po ponad godzinie dotarliśmy w miejsce, które nie przypominało ani szczyty ani przełęczy. Nie wiem skąd ta nazwa Bijakowa. Nie zatrzymując się postanowiliśmy iść dalej i dosłownie po kilku minutach zaczęliśmy poruszać się skrajem lasu. Po chwili znaleźliśmy się na łące mając z prawej strony widok na Okrzeszyn, a z lewej na wieś Chvaleć po czeskiej stronie. Szlak omijał szczyt Węglarza 568 m n.p.m. i po jakimś czasie znaleźliśmy się w lesie, gdzie szlak bardzo delikatnie sprowadzał nas w kierunku drogi biegnącej do Okrzeszyna. Kiedy osiągnęliśmy pierwsze zabudowania znaleźliśmy się w odległości około trzystu metrów od granicy. Minęliśmy nieużytkowany Kościół Św. Michała Archanioła, i poruszając się dalej dotarliśmy znów do słupków granicznych. Poruszając się delikatnie pod górę, po około piętnastu minutach dotarliśmy do miejsca, w którym szlak zielony połączył się ze szlakiem żółtym. Czując lekkie zmęczenie postanowiliśmy odbić kilkadziesiąt metrów szlakiem żółtym na czeską stronę i znaleźliśmy się w miejscu, które nosi nazwę Studanka pod Jańskim Wierchem. Znajduje się tu wiata z paleniskiem, a tuż obok mała kapliczka z której wypływa źródełko. Po uzupełnieniu płynów i krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej i poruszając się Grzbietem Jańskiego Wierchu, co chwila mijaliśmy piaskowe wychodnie skalne. Szlak w tym miejscu był przeuroczy i musieliśmy zatrzymywać się co kilka minut, by robić zdjęcia. Po chwili znaleźliśmy się w przeuroczym miejscu Krausova vychlidka, czyli na skalnym występie nad doliną, otoczonym barierkami. Tuż obok punktu znajduje się drewniana wiata. Na punkcie widokowym zabawiliśmy dłuższą chwilę. Następnym naszym celem był Jański Wierchu 697 m n.p.m. na którym się znaleźliśmy po kilku minutach. Jest to świetny punkt widokowy, który leży całkowicie po czeskiej stronie kilka metrów od granicy. Z Janskiego Wierchu podziwiliśmy Karkonosze, Wyżynę Broumovską oraz Zawory. Do końca dzisiejszego etapu pozostało nam mniej niż cztery godziny wędrówki dlatego też, nie musieliśmy się nigdzie spieszyć i mogliśmy oddać się błogiej ciszy i podziwiać przepiękne widoki. Pełni energii ruszyliśmy w dalszą drogę i po chwili znaleźliśmy się przy wiacie turystycznej przed doliną Beczkowskiego Potoku. Natomiast kiedy znaleźliśmy się już w samej dolinie, podziwialiśmy malownicze łąki pod wsią Bećkov. Kiedy przekroczyliśmy Beczkowski Potok, zastanawiałem się jak wygląda w tym miejscu wędrówka podczas obfitych opadów deszczu. W tym rozmyślaniu rozpoczęliśmy dość męczące podejście na Bogorię 645 m n.p.m., którą zielony szlak omija. Stąd, już bez żadnych odpoczynków po dwóch godzinach dotarliśmy na szczyt o nazwie Szeroka 842 m n.p.m., mijając po drodze szczyty Mrowiniec 817 m n.p.m., Jaworowa 786 m n.p.m., Wiązowa 779 m n.p.m., oraz Głazica 795 m n.p.m. Po krótkiej przerwie na wierzchołku Szerokiej, ruszyliśmy dalej i poruszając się ekstremalnie stromym zejściem, po około godzinie wyszliśmy na łąkę. Naszym oczom ukazała się panorama Karkonoszy z widoczną majestatyczna Śnieżką. Minęliśmy tory kolejowe i po chwili znaleźliśmy się na Przełęczy Lubawskiej, gdzie zakończyliśmy dzisiejszy etap. Z Przełęczy udało nam się autostopem przemieścić do Lubawki, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg i regenerować się przed jutrzejszym etapem.






























Dzień 4 (28 lipca)

Lubawka - Przełęcz Lubawska – Schronisko PTTK na Przełęczy Okraj

Długość: 23.05 km. ↑949↓412

Dzisiaj czekał nas jeden z krótszych odcinków. Świecące słoneczko wpływało pozytywnie na nasze samopoczucie i dodawało sił do dalszej wędrówki. Żeby dotrzeć do Przełęczy Lubawskiej, z miejsca noclegu musieliśmy pokonać niespełna dwa kilometry. Poruszając się poboczem dość ruchliwej drogi nr 5, po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na Przełęczy Lubawskiej. Przy figurce Jezusa skręciliśmy w lewo i dalej już chaszczami podążaliśmy właściwym szlakiem, przechodząc w pobliżu wybudowanej drogi ekspresowej S3. Dziwnie to wszystko wygląda, ponieważ droga kończy się w polu na granicy czeskiej. W pewnym momencie gdyby nie słupki graniczne, mielibyśmy problemy z odnalezieniem zielonych znaków. Ogólnie rzecz ujmując, nawigacja na szlaku nie przysparzała praktycznie żadnych problemów oprócz kilku miejsc. Przemierzając ten szlak zadawałem sobie pytanie, dlaczego pomimo swojej urody jest on tak mało uczęszczany. Owszem, nie ma na nim spektakularnych, znanych miejsc ale częste narzekania turystów na różnego rodzaju forach o tłumach na szlakach, nijak się przekładają na ten konkretny szlak.

Kiedy znaleźliśmy się w miejscu o nazwie Ruźovy paloućek odetchnęliśmy z ulgą. Do tego miejsca szlak nie był zbyt atrakcyjny. Kilka razy gubiliśmy się na łąkach i w lesie oraz przedzieraliśmy się przez trawy i pokrzywy, wspomagając się przy tym niejednokrotnie elektroniczną mapą. Po dwóch godzinach dotarliśmy do miejsca, gdzie szlak zielony krzyżował się ze szlakiem żółtym, a ja przywołałem w sobie wspomnienia z ubiegłego roku, kiedy przemierzając szlak niebieski (Karpacz Biały Jar – Wałbrzych) nocowałem w pobliskim Niedamirowie. Bardzo sympatycznie wspominam tamtą wyprawę. Kiedy przed nami wyłonił się nasz kolejny cel podróży – Roh hraniec 947 m n.p.m. wiedzieliśmy, że nie będzie lekko. Szlak wyprowadzał nas stopniowo do góry, momentami dość mozolnie. Kiedy dotarliśmy na szczyt czuliśmy zmęczenie. Ze szczytu nie wyłaniały się żadne widoczki dlatego po wyrównaniu oddechu ruszyliśmy dalej. Po kilku minutach poruszając się po wypłaszczonym grzbiecie znaleźliśmy się na szczycie o nazwie Czupiel 912 m n.p.m. a po następnych kilkunastu minutach dotarliśmy do Niedamirowa na przejście graniczne. Przeurocze miejsce. Na przejściu znajduje się zabudowana wiata oraz ławeczki. Z tego miejsca do Schroniska na Przełęczy Okraj pozostało nam jakieś osiem kilometrów, dlatego się nie spieszyliśmy. Delektowaliśmy się otaczającą nas ciszą. Po około czterdziestu minutach jednak musieliśmy się zebrać w dalszą drogę. Następnym naszym celem była Łysocina 1188 m .n.p.m. Wędrując w jej kierunku, rozmawialiśmy o przebytych kilometrach i ubolewaliśmy, że w dniu jutrzejszym zakończymy naszą wędrówkę. Szlak na Łysocinę prowadził nas szerokim duktem leśnym, co jakiś czas się zwężając. Kiedy dotarliśmy na szczyt Łysociny nie czuliśmy żadnego zmęczenia. Zawiedzeni byliśmy jedynie brakiem widoków. Kiedy jednak z Łysociny ruszyliśmy dalej i po przejściu kilkuset metrów znaleźliśmy się w odkrytym miejscu mogliśmy podziwiać widoki na pasmo Karkonoszy, obniżenie Bramy Lubawskiej, Góry Krucze i Rudawy Janowickie. Poruszając się praktycznie przez cały czas w dół, po około godzinie dotarliśmy do Schroniska PTTK na Przełęczy Okraj, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. To był dobry dzień pełen wrażeń. Pozostało nam jedynie zregenerować się przed jutrzejszym ostatnim odcinkiem na Słonecznik i dalej do Karpacza.
























Dzień 5 (29 lipca)

Schronisko PTTK na Przełęczy Okraj – Słonecznik – Karpacz Wang

Długość: 21.39 km. ↑932 ↓1143

Dzisiejszy dzień był piątym i zarazem ostatnim dniem naszej wędrówki. Schronisko PTTK na Przełęczy Okraj może nie oferuje wielkich luksusów, ale czego może chcieć strudzony wędrowiec prócz smacznego posiłku, wygodnego łóżka i możliwości wzięcia ciepłego prysznica.

Kiedy się ogarnęliśmy dochodziła godzina szósta. Po wyjściu ze schroniska ruszyliśmy zielonym szlakiem, który w tym miejscu nosi nazwę Tabaczana Ścieżka. Jak sama nazwa wskazuje, jest to droga, którą w przeszłości przemycano tytoń. Po trzech kilometrach przyjemnej wędrówki dotarliśmy do wiaty wypoczynkowej znajdującej się w Budnikach, dawnej nieistniejącej już osady w Karkonoszach. Po kolejnych trzech kilometrach, w miarę spacerowym tempem wytrącając wysokość dotarliśmy do Szerokiego Mostu, gdzie krzyżują się szlaki turystyczne do Schroniska Jelenka, Schroniska Łomniczka, do centrum Karpacza oraz do Karpacza Biały Jar. Dzisiejsza wędrówka nie przypominała tej z ostatnich dni. Będąc już w najbliższej odległości od Karpacza można było zauważyć pojedynczych turystów. Kiedy dotarliśmy do ulicy Wilczej, przez moment poruszaliśmy się wąską drogą asfaltową, ale po chwili znaki zielone wprowadziły nas ponownie do lasu, i po przejściu około kilometra ponownie znaleźliśmy się tym razem na wyasfaltowanej ulicy Gimnazjalnej. Kiedy dotarliśmy do Rozdroża Łomnickiego, mijając wcześniej anomalia grawitacyjne, postanowiliśmy pójść dalej żółtym szlakiem jakieś dwieście metrów, by dotrzeć nad Dziki Wodospad. Tutaj już dało się zauważyć zdecydowanie większą obecność ludzi, co było zrozumiałe. Po zrobieniu kilku zdjęć ruszyliśmy dalej. Z Rozdroża Łomnickiego czekał nas najtrudniejszy odcinek dzisiejszego etapu. Na odcinku czterech kilometrów musieliśmy pokonać przewyższenie wynoszące ponad sześćset metrów. Mimo to, bardzo lubiłem ten odcinek ponieważ przemierzałem go dziesiątki razy. Po wejściu na zielony szlak, wędrując cały czas lasem nabieraliśmy wysokości. Kiedy dotarliśmy do miejsca, gdzie szlak zielony połączył się ze szlakami żółtym i niebieskim, po trzystu metrach dotarliśmy na Polanę w Karkonoszach. Tutaj niebieski szlak odchodził w lewo do Schroniska PTTK Samotnia, natomiast żółty szlak w prawo kierując się na Pielgrzymy.

Nie zatrzymywaliśmy się tylko z marszu ruszyliśmy na Kocioł Wielkiego Stawu i dalej na Słonecznik. Przez godzinę pokonując dwa kilometry wędrówki pokonaliśmy ponad trzysta metrów przewyższenia. Przystając co jakiś czas na załapanie oddechu, podziwialiśmy widoki na Kocioł Wielkiego Stawu oraz panoramę Karkonoszy. Kiedy znaleźliśmy się przed Słonecznikiem i odnaleźliśmy zieloną kropkę dotarło do nas, że to już koniec wędrówki. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć i dłuższej przerwie udaliśmy się żółtym szlakiem na Pielgrzymy, dalej na Polanę i niebieskim dotarliśmy do Karpacza Wang, skąd autobusem dotarliśmy do Jeleniej Góry. Na tym zakończyliśmy trwającą pięć dni wspaniałą przygodę.

























 PODSUMOWANIE. Zielony Szlak Graniczny (Tłumaczów - Słonecznik)

Chyba najbardziej dziki szlak w polskich Sudetach. Zielony Szlak Graniczny, bo o nim mowa swój początek bierze we wsi Tłumaczów w pobliżu granicy z Czechami, by pokonując około sto osiem kilometrów, dotrzeć na Słonecznik w Karkonoszach.

Dojechać do zielonej kropki możemy jedynie w dni robocze środkami komunikacji podmiejskiej z Nowej Rudy, natomiast w dni wolne od pracy, na początek szlaku możemy dotrzeć autostopem lub przy pomocy mięśni naszych nóg. Jednak perspektywa pokonania pieszo około dziesięciu kilometrów, by dalej pokonać przeszło trzydzieści kilometrów do miejsca noclegu, nie nastraja optymistycznie. Na pewno dobrym rozwiązaniem dla osób, które lubią noclegi w lesie, jest posiadanie namiotu lub tarpa.

Po drodze nie uświadczymy żadnych schronisk, sklepów czy też miejscowości. Przechodzimy zaledwie w pobliżu dwóch wsi (Nowe Siodło, Łączna) i jednego schroniska na Przełęczy Okraj, które znajduje się akurat prawie na finiszu naszej wędrówki. Idąc na lekko musimy liczyć się z dotarciem na nocleg do pobliskich miejscowości, co wydłuży długość szlaku o kilkanaście kilometrów.

Ponadto napotkamy miejsca, które dawno nie widziały ludzkiej stopy i przedzierając się przez chaszcze, krzaki oraz ponad metrowe pokrzywy, znajdziemy się na zarośniętych łąkach, na których dalszą wędrówkę będą nam wytyczały zarośnięte słupki graniczne lub mapy online. Łącznie takich miejsc było w okolicach dwudziestu kilometrów, co stanowi 1/5 szlaku. Spotkanie turystów na tym szlaku graniczy z cudem, choć są miejsca takie jak: Ruprechticki Szpiczak, Jański Wierch czy też wiata na przejściu granicznym Horni Albercice, na którym krzyżują się szlaki rowerowe, gdzie można kogoś spotkać.

Podczas mojej wędrówki spotkałem jedynie kilka osób w rejonie Jańskiego Wierchu i wspomnianego przejścia granicznego. Pomimo tego, że zielony szlak graniczny nie oferuje wielkich atrakcji to zdobycie Ruprechtickiego Szpiczaka (880 m n.p.m), Janskiego Wierchu (697 m n.p.m) czy też wędrowanie Grzbietem Lasockim z najwyższym jego szczytem Łysociną (1188 m n.p.m), nie wspominając już o Karpaczu i Słoneczniku (1423 m n.p.m), powinno dawać wiele radości.

W kwestii noclegów, trasę możemy rozplanować w ten sposób, że schodząc ze szlaku można korzystać z wielu agroturystyk, które są dostępne w odległości kilku kilometrów.

Reasumując, zielony szlak graniczny jest specyficzny, rzadko uczęszczany, a tym samym tajemniczy. Próżno szukać jakichkolwiek szeroko dostępnych informacji na jego temat. W mojej ocenie ma jednak swój urok i polecam go każdemu, kto chce pobyć bardzo blisko z otaczającą go przyrodą.

 

 

Komentarze

  1. W tym roku planuję przejść ten szlak z przedłużką Słonecznik-Jelenia Góra. Dziękuję za garść informacji . Pozdrawiam, Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że tu trafiłaś. Szlak jest naprawdę godny polecenia. Zapraszam na moją stronkę na FB pod tym samym tytułem. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NOCLEGI - GŁÓWNY SZLAK SUDECKI

Dzień 11 (5 wrzesień 2020 r.) SCHRONISKO GÓRSKIE PTTK JAWORZYNA KRYNICKA - CHATA KORDOWIEC - 29,89 km.